powrót

Magia OFF Festivalu - zwycięzców ciąg dalszy

Ania Szulc, zdobywczyni trzeciego miejsc w konkursie mBanku, opisała nam, co fascynuje ją w muzyce.  Poniżej nagrodzona praca laureatki.

Dlaczego chcę pojechać na OFF Festival 2008? - zadaje mi mBank pytanie. Pytanie, myślę sobie, w moim przypadku dość retoryczne.

OFF Festival to muzyka, a muzyka to magiczny składnik powietrza, którym codziennie oddycham. Mogę żyć bez tlenu, mogę żyć bez azotu, ale bez muzyki żyć, jak Boga kocham, nie mogę.

Mówią: sztuka organizacji struktur dźwiękowych w czasie; tłumaczą: sztuka, której tworzywem są percypowane przez ludzi dźwięki, wytwarzane przez nich głosem i/lub za pomocą instrumentów muzycznych; mądrze definiują to, co niedefiniowalne. To cios w plecy dla melodii, to siostrzana zbrodnia, taka sama, jaką popełniają każdego dnia roboczego pachnące sztuczną erudycją panie polonistki, dumając nad tomikiem poezji i zadając sobie pośród wielu znaków zapytania zagadkę - co autor miał na myśli, jak najowocniej rozłożyć Miłosza na czynniki pierwsze.

Ja się sprzeciwiam, ja tupię nogą, ja protestuję, włączając zmysły na pełne obroty. Na scenę główną zapraszam synestezję, przeplatamy razem nuty zapachami, a akordy smakiem letnich reminiscencji. 'Kraków' już zawsze będzie miał zapach korzennych ciasteczek, 'la valse d'Amelie' zasmakuje pomarańczą. I za każdym razem, umierając przy 'crown estate', będę moknąć sierpniowym deszczem, jak wtedy, pośród drzew Słupna Parku.

Świat zatyka sobie uszy słuchawkami. Ten cały szalony zgiełk miasta, syreny, klaksony, równomierny turkot wagonów, te wszystkie cywilizacyjne decybele zdmuchuje akustyczna fala naszych odtwarzaczy. Sam przyznasz, całkiem zacna to ucieczka.
Znam lepszą.

Przysięgam na śmietankę z mlecznej drogi, znam lepszą. Z najpiękniejszymi syntezami świata i przenikaniem się galaktyk. Jeśli kiedykolwiek porwała Cię fala tłumu, którego byłeś pyłkiem, lecz pyłkiem koniecznym, jeśli mając na wyciągnięcie ręki swoich mistrzów gitar, perkusji i mikrofonu myślałeś, że piękniejszych chwil nie zaznałeś nigdy wcześniej, jeśli pozwalałeś sobie moknąć w deszczu nut, deszczu słów, deszczu mokrym i burzowym, pozwalałeś pieścić się słońcu w samym centrum wydarzeń, po powrocie tęskniłeś w czterech ścianach za muzyczną przestrzenią koncertów - ósmych cudów świata, tęskniłeś każdym siniakiem, oparzeniem, zdartym gardłem, jeśli kiedykolwiek... wtedy zrozumiesz, zrozumiesz, że do raju ucieka się koncertowym biletem.

Chciałabym, tak sobie myślę, ozłocić własne płuca i pooddychać tym samym powietrzem, co Mogwai, nadzieję mając, że żadne to niebieskie migdały czy gruszki na wierzbie.